wtorek, 31 sierpnia 2010

Blogowy Łańcuszek....

Zostałam zaproszona przez Atenę do zabawy w lubię...troszkę mi to przypomina te łańcuszki za czasów gdy byłam dzieckiem, ale co tam, zabawię się trochę.

lubię....
*zimny i wilgotny nos mojego psa kiedy trąca mnie na dzień dobry,
*zapach świeżo zmielonej kawy (choć nie piję) i skoszonej trawy (choć sama nie koszę),
*poranną rosę,
*rechot żab w letnie wieczory i wtórujące im świerszcze,
*śmiech moich dzieci,
*ludzi z pozytywną energią,
*jesienne jabłka i winogrona z ogrodu mojej Babci,
*mieć marzenia i cele do zrealizowania
*nasze polskie morze i góry,
*ten moment gdy zasiadam w wygodnym fotelu z dobrą książką

ech mnóstwo jest tych "lubię", zmieniają się one w zależności od dnia, pory roku, chwili, impulsu, tak jak u każdej z nas...zapraszam do zabawy wszystkich, którzy jeszcze nie zdążylli wziąć w niej udziału, bo z tego co wiedzę, zdecydowana większość już sie podzieliła swoimi "lubościami".
A na koniec wspomnienie odchodzącego lata.
Jeszcze pączek a już mak.

ogrodowe , motyle harce


piątek, 20 sierpnia 2010

Pierwsze robótki



Zachęcona do działania, postanowiłam coś stworzyć , jak wiadomo pierwsze śliwki robaczywki, no i ten mój robak jest widocznym śladem ołówka na kanwie, którego za żadne skarby świata nie mogłam sprać, no ale z ogólnego efektu jestem rada, bo to praca wykonana samodzielnie. A te najbardziej cieszą.
Rameczka przestrzena zawierała wcześniej 3 muszle gipsowe, ale nie przypadły mi one do gustu, dlatego wyszyłam monogramy a w środek dałam własną muszelkę przywiezioną z podróży.


Chciałam żeby to jakoś współgrało  z tematyką i kolorystyką łazienki, stąd motyw morski i brązowy kolor.


A w międzyczasie  powstała również ta poduszka- souvenir, która trafiła do moich gości z Francji z którymi miałam okazję spędzić cudowy tydzień i pokazać im troszkę perełek Wielkopolskich.


Pomysł zaczęrpniety z lipcowego wydania "Moje mieszkanie", przy artykule o Ushiilandii.   Zmodyfikowałm nieco rozmieszczenie płóciennej wstawki, no i napis oczywiście po francusku, co by, jak będą na to zerkać, mogli czytać w swoim języku;-)


Niestety naglona czasem (miałam na to 3 dni) dałam napis na maszynę hafciarską.


Jako całość wyszło ładnie, więc już myślę o takiej dla mnie, jeszcze tylko nie podjęłam decyzji czy haft zrobić sama, czy znowu na maszynie.



Trudny początek

Kierując się nieodpartą potrzebą posiadania swojego miejsca na ziemi, kilka lat temu wraz z mężem przeprowadziłam się na wieś- do naszego własnego domu  z ogrodem , a jakże by inaczej ;-)
Jak większość aktywnych zaowodowo ludzi na pierwszym miejscu była praca, gdzieś dopiero po drodze pojawiał się dom....no ale wtedy też nie było dzieci, a jak wiadomo najczęściej to właśnie one przewartościowują cały nasz świat.
O szeroko pojętym interior design , hand made nie miałam bladego pojęcia, dlatego też lwia część mojego otoczenia jest zlepkiem przypadkowo uzbieranych przedmiotów, które mam nadzieję dostaną drugie życie i znajdą właściwe sobie miejsce. 
Nie odkryję Ameryki mówiąc, że to dodatki, bibeloty i cała reszta potrafią nadać wnętrzu  niesamowity urok i wyjątkowy klimat.
Mam nadzieję, że i mnie sie udało choc troche go stworzyć.
      Moim ulubionym miejscem w domu jest kuchnia, od kiedy pamiętam zawsze tak bylo, bo to tu działo się najwięcej, tu było epicentrum domostwa, czy to w babcinej kuchence, czy też u mamy w rodzinnym domu, a teraz u mnie.
 Życie toczy się wokół tego pomieszczenia, tędy przebiegają bose stópki w gorącym oczekiwaniu na poranne mleczko, tu pies ma swoją miseczkę i tęsknie zawsze w nią spoglada, to tu najczęściej i najmniej spodziewanie otrzymuję buziaka w policzek na dzień dobry.


Moją kuchnię zdominowały stare młynki, kóre niepodzielnie dzierżą tu władzę, jedynie troszkę ustepując miejsca buteleczkom. 





 Te z kolei próbując uzurpowac sobie prawo własności wkraczają do jadalni przybierając subtelniejszy szklano-karafkowy charakter.
A jesli chodzi o te bose stópeczki, to jest to widok, który niezmiennie mnie rozczula.
No i cosik z gimnastyki, czyli to, co dzieci potrafią robić z nogą...

Na koniec chciałabym podziękować Atenie i Lusesicie, które od początku we mnie wierzyły i mi dopingowały. Dziewczyny,  dziękuję za miłe słowa i wsparcie, jesteście niesamowite.