środa, 21 grudnia 2011

Wesołych Świąt

Spadł właśnie śnieg....chyba ma magiczna moc bo uśmiechnęłam się od razu, a dzieci z radością mazały nosami szyby przyglądając się wirującym płatkom.....synek wykrzyknął "śni" jako, że całości tego słowa wymówić jeszcze nie potrafi.....niezwykła chwila, która dała mi tyle radości. Zadziwiające jak niewiele mi dziś trzeba aby się ucieszyć...najdrobniejsze i zwykłe rzeczy cieszą najbardziej.

 I tego właśnie chciałabym Wam życzyć z okazji Świąt Bożego Narodzenia, abyście w zwykłych chwilach potrafiły dostrzec ich niezwykłą moc i ponadczasową wartość, abyście zawsze miały w sobie radość i miłość dziecka, by w waszych sercach i domach panował spokój i uśmiech. Wesołych Świąt!

Przy okazji pokaże Wam mój mały romans z maszyną do szycia, od pewnego czasu jestem z nią w bliższych relacjach, uczymy się siebie....choć przyznam że to badziewie jakieś, bo ma tylko jeden ścieg.....reszta nie działa, a miało ich być chyba z 15;-))))cóż uczę się na błędach. Zrobiłam hurtem  woreczki na różne duperelki,którymi obdaruję w tym roku kilka osób.








piątek, 9 grudnia 2011

Wymianka i kuchenna odsłona

Jakoś  nie miałam okazji do pokazania kuchni, a właśnie tutaj znalazły miejsce moje wymiankowe prezenty z Margott.
Wcześniej mogłam jej talent podziwiać wyłącznie wirtualnie i przyznam Wam się szczerze, że rzeczywistość jest jeszcze piękniejsza niż to co zatrzymuje ekran komputera. Kiedy rozpakowałam moje muffinkowe chwytki wydałam z gardzieli głośne "och" po których nastąpiła seria "ach".
Ten kolor,  pomysł, a dodatki w postaci maleńkich przyszywek-genialne dzieło.
 Całość stanowi dla mnie prawdziwy kunszt krawiecki doprawiony dużą dozą kreatywności, oryginalności z niewątpliwym pierwiastkiem domowego ciepła i kobiecości.


Margott dziękuję Ci serdecznie za ten przepiękny mikołajkowy prezent. Dodatkowe przyszywki sa urocze i na pewno je wykorzystam
Są tak piękne , że zdecydowałam się je uhonorować wieszając na ścianie jako ozdoba.
 
Kilka fotek kuchennych i jadalnianych.

To zdjęcie jest już Wam pewnie znane z banera na moim blogu.

Sampler-haft XXL, który znalazł się w okienku kuchennej szafeczki, jest moim ostatnim dziełem, nie licząc szyldu, który zrobiłam w ramach wymiany.

Pozdrawiam Was wszystkie gorąco i życzę miłego weekendu.

piątek, 4 listopada 2011

Adam Słodowy w spódnicy...

....czyli kolejny post z cyklu Zrób to Sama.
Jak zapewne zdecydowana większość z Was, również i ja przed zakupem jakiegoś przedmiotu służącego ozdobie domu, zawsze się choć przez krótką chwilę zastanowię czy nie mogłabym tego wykonać sama. No więc później szyję, haftuję, maluję, dekupażuję, wycinam itp.itd.
Nie inaczej było w przypadku mojej wymarzonej nocnej lampki do pokoju mojego starszego dziecięcia. I owszem lampy były, tyle że albo za wysokie albo za niskie, albo klosz nie ten, lub podstawa jakoś nie przemawiała do mnie, zresztą zawsze na końcu i tak się okazywało, że cena nieadekwatna do przedmiotu.
Aż do dnia kiedy znalazłam świecznik z Ikei, zachwycona jego idealnym kształtem na podstawę lampy wiedziałam już, że coś z tego muszę zrobić.  Przewierciłam wiec przez cała długość świecznika otwór, który pomieścił kabel , a że asortyment w tym sklepie nader bogaty to i kloszyk idealny się znalazł, który dopełnił mego dzieła. Tak oto za niecałe 50 zł mam lampkę , która mi od początku do końca odpowiada.
 A tak wyglądają świeczniki (do salonu kupiłam w brązowym kolorze).

 Kolejna rzecz, jaka znalazła swoje miejsce w moim domu, trafiła mi się zupełnie przez przypadek, ot kawałek deski o  ponętnym kształcie, który zachęcił mnie do wykonania łazienkowego szyldu.



Pierwotnie chciałam zawiesić tam jakąś zasłonkę z grafiką, jednak po namyśle stwierdziłam, że pozwolę igrać promykom słońca i światła na ścianach w ilościach hurtowych, a szyld po prostu zawieszę nad oknem.



pozdrawiam

piątek, 14 października 2011

Nowy młynek

Jak na zbieraczkę młynków przystało przytargałam kiedyś do domu nowy młynek. Kupiony za grosze nieszczególnie mnie radował swoja szatą, dlatego w wolnej chwili podrasowałam go po swojemu aby ciut bardziej wpasował  się w rustykalny klimat domu.
Mimo, że z papierem ściernym już dawno się zaprzyjaźniłam tym razem zdzieranie poprzedniej farby szło jakoś opornie.

Nie wiedziałam czym ozdobić jego lico, ale przypomniałam sobie genialny pomysł Qurki Domowej o tu i tak oto z kapsla po piwie i małej grafiki dodałam troszku charakteru mojemu nabytkowi.

 Wyszło całkiem przyzwoicie ,a  i na tle swoich pobratymców wypada nader atrakcyjnie.

poprzednio wyglądał tak:


Słoneczny weekend już prognozują, więc ja tylko życzę  Miłego wypoczynku!

piątek, 7 października 2011

Post jesienny

Choć jesień nas wrześniem rozpieściła to teraz nadszedł czas na zmianę garderoby, a co z tym idzie również obuwia i stąd mój dzisiejszy wpis, bo jak mawiają "potrzeba matką wynalazków".
Buty dobyłam z czeluści strychu i nadszedł czas ich pucowania, pasty, polerki, szczotki, spreje tudzież kilka innych akcesoriów do czyszczenia obuwia pochowanych w obskurnej podziurawionej reklamówce poszło w ruch.
No ale  tak być nie może.....stare  pudełko po zeszłorocznych, świątecznych ciastkach pozwoliło mi okiełznać ten nieład.I tak na chybcika pojawił się przydaś na akcesoria do czyszczenia butów.
 na pudełku niestety widać tłoczenie po ciasteczkach, ale to może nawet i lepiej bo przypomina mi się niebiański smak belgijskich smakołyków.

  Mała rzecz a cieszy.....


piątek, 16 września 2011

Wrześniowe robótki

Nie wiem jak wy ale ja czuję straszny niedosyt lata, słońca, ciepłych wieczorów, zapachów, smaków, kolorów...wiem że jesień obfituje aż nadto w te ostatnie ale przecież to już nie to samo.
Staram się z każdej pory roku czerpać garściami i brać dla siebie wszystko co mnie cieszy i raduje.
A że wyjątkową radość czerpię z robienia czegoś własnoręcznie to poczyniłam ostatnio kilka prac;-)
Posiadanie dzieci wymusza na nas niejako daleko posunięta ostrożność, dlatego aby uchronić moje pociechy przed ciekawskimi spojrzeniami ku kolorowym opakowaniom leków, zrobiłam podręczną, codzienną apteczkę ze starej skrzyneczki znalezionej na strychu.


Haftowanie ma na mnie uspokajający wpływ, łatwo się wówczas wyciszam i odnajduje błogi spokój w liczeniu krzyżyków jednocześnie doświadczając radości gdy moim oczom ukazuje się konkretny obraz. Poniższy haft znalazłam na fantastycznej stronie o tu .Jeszcze nie zdecydowałam czy zawiśnie w ramce jako obrazek czy też stanie się woreczkiem na różne przydasie w synusiowym pokoju, ale skłaniam się raczej ku tej drugiej opcji.



A na koniec dwie przyjemności, jedna to puszki o których zrobienie zostałam poproszona i które już znalazły nowa właścicielkę, a druga to wspaniały upominek, którym obdarowała mnie ABily, cudna brosza i dwie wspaniałe tabliczki, które dumnie wdzięczą się w kuchennych ziołowych doniczkach. ABily dziękuje, jesteś Kochana.


Dziewczyny poszukuję takich donic w greckim stylu, czy orientujecie się gdzie mogłabym je nabyć?



Pozdrawiam już jesiennie i życzę słonecznego weekendu.

piątek, 9 września 2011

OGŁOSZENIE WYNIKÓW CANDY

Witajcie dziewczyny,
wasze zainteresowanie moimi słodkościami przeszło moje najśmielsze oczekiwania, dlatego dziękuję Wam serdecznie za udział i odwiedziny.
Szczęśliwe zwyciężczynie to:



która wybrała zestaw nr 1- serce, oraz


do której wyślę zestaw morski nr 2.

Gratuluję Wam serdecznie i proszę Was o kontakt w celu podania mi danych adresowych do wysyłki.
mojemlynki@op.pl
Pozdrawiam


piątek, 26 sierpnia 2011

CANDY, CANDY

..... a czemu nie Lollipop?  rok już minął, do setnego posta długa droga ale dlaczego by nie ogłosić pierwszej słodkości.
Dla każdego coś dobrego....

Lollipop 1!
białe serce bardzo schabby, dla prawdziwej miłośniczki stylu romantic;-) na zawieszki, kartki inne cudeńka.




Lollipop 2!

czyli małe co nie co w morskim stylu, ramka na zdjęcia (taka jak w pokoiku mojego synka;-))) oraz uroczy wieszaczek klapeczki.




Zasady:
1. komentarz pod tym  postem
2. podlinkowane zdjęcie na waszym blogu
3. w komentarzu proszę podać, który cukiereczek wybieracie;-)

Losowanie 9 września. Zapraszam!






piątek, 12 sierpnia 2011

Lato..

...jakie jest , każdy widzi, a że właśnie z latem kojarzy nam się słońce, statki, woda i cała ta rozkoszna marinistyczna otoczka to i ja (co by pozostać jeszcze chwilę w tym klimacie)pokażę Wam pokoik mojego małego Kapitana ;-). Na razie tylko taka zajawka bo całość jeszcze nie ukończona, ale nie wiem czy zdążę do końca wakacji.....Ahoj
Deska sklecona z resztek paneli podłogowych i zabejcowana musiała mi posłużyć jako podkładka  pod koło ratunkowe, ponieważ pod spodem na ścianie znajduje się dekor ścienny, który nijak mi do tego pomieszczenia nie pasował, a na wykucie go jednak się nie zdecydowałam przy remoncie.

piątek, 5 sierpnia 2011

Ale to już bylo....

na tak wielu blogach, że pewnie moje Was i tak nie zaskoczy ale pokażę , co mi tam,  w końcu zrobiłam sama a nie kupiłam ;-)
Dziewczęce mele-pele do pokoiku mojej córeczki.

Dziś krótko aczkolwiek treściwie bo zaraz mnie wezwie, po krótkiej drzemce, najbardziej absorbujący człowieczek na świecie;-)

piątek, 29 lipca 2011

Klimatyczne poduchy

 Cieszę się, że znalazłam w końcu czas aby ukończyć to co planowałam już od dawna. Poducha-siedzisko  dawno byłaby gotowa gdyby nie fakt , że nie mogłam kupić odpowiedniego materiału, który by dzielnie zniósł takie zwyczajne ludzkie, codzienne traktowanie czterema literami;-) z reguły są to dziecięce tyłu, ale znając wyobraźnię dzieci mogą to być również ubłocone kalosze, tudzież ośnieżone buty, wylany sok czy pokruszone ciastko, tak więc po tygodniach długich poszukiwań znalazła się materia gotowa stawić czoła temu wyzwaniu.Czas pokaże czy z tej walki wyszła zwycięsko. Tymczasem na własnym wybiegu prezentuje się tak:




Myślę, że ten haft jest już wielu z Wam znany, a jeśli nie to zapraszam do odwiedzenia inspirującego bloga Bianki z Biankowych Pasji, dzięki której również i mój dom zdobi ta niewątpliwej urody poduszka. Bianko dziękuję że zechciałaś się ze mną podzielić tym cudownym wzorem.




Obie poduszki zostały wyszyte haftem maszynowym.



Pozdrawiam.

piątek, 22 lipca 2011

No i zrobiłam

Przeglądając ostatnio  katalog Maison du Monde natrafiłam na piękny zegar, urzekł mnie swoją urodą, pomyślałam ,że idealnie nadawałby się do salonu, cena- odstraszająca niestety , ale jak mawiają dla chcącego nic trudnego.....potuptałam do Jyska, kupiłam za 20 zł to:
 wielkość odpowiednia, rama tez niczego sobie, no ale środek to już zupełnie nie mój klimat, pędzle, gąbki, farby, pisaki a nawet cyrkiel i dawno zapomniana lekcja matematyki (jak podzielić okrąg na 12 równych części;-))poszły w ruch. A doczekałam się w końcu mojego własnego pierwszego zegara, zawisł co prawda w innym miejscu niż planowałam, ale tez mu tam dobrze...
 na szybko przemalowałam stara skrzynkę po zeszłorocznych pelargoniach i narzuciłam napis- teraz dumnie stoją w niej moje  kuchenne ziółka.

ze starej skrzynki też zrobiłam użytek przysposabiając ją na przydasia, w którym trzymam materiały.



 Pozdrawiam słonecznie, a to tak na przekór pogodzie , która nas niestety nie chce rozpieścić ostatnio.